Lubię myszkować
Wiesław Zieliński – myśliwy, członek Myśliwskiego Klubu
Hubertus w Warszawie,dziennikarz, autor kilku
książek o tematyce łowieckiej.
Od pięćdziesięciu lat jesteś stale obecny na łamach „Łowca Polskiego”. Możesz trafić do Księgi Rekordów Guinnessa. Należy Ci się beczka piwa.
- Dziękuję. Wystarczy piersiówka dobrej nalewki.
W 1964 r. „Łowiec” miał zaledwie osiem stron. Czy nie było szkoda miejsca na zamieszczanie w nim krzyżówki?
- Nie. Wtedy do PZŁ trafiało dużo osób z klasy robotniczo-chłopskiej i pracującej inteligencji. Myśliwymi byli w pierwszym pokoleniu. Korsaka mylili Kossakiem, bukowisko z bekowiskiem. Na cewki, biegi czy stawki mówili: nogi. Pędzel nazywano krótkim słowem. Tego nie dało się słuchać. Na ich niewiedzę wymyśliłem lekarstwo – krzyżówkę tematyczną. Myśliwi mieli dobrą rozrywkę, a przy okazji przyswajali sobie naszą gwarę i wzbogacali wiedzę z różnych dziedzin łowiectwa. Krzyżówki w „Łowcu” także ożywiają kontakty między myśliwymi. Gdy Janek nie wie, jak nazywają się kamienie w żołądku głuszca, wówczas dzwoni do kolegów.
Bieszczady były częstym tematem Twoich artykułów w „Łowcu Polskim” i innych czasopismach. Dlaczego?
- Lubię Bieszczady. Poluję w nich od kilku dekad, będąc członkiem ustrzyckiego KŁ „Żbik”. Tam przeżyłem wiele wspaniałych przygód. W rewanżu odpłacałem się publikując teksty m.in. o wilkach, polowaniach na niedźwiedzie i żubry. Pisząc o nietuzinkowych myśliwych, jak: Gwidon Strouhal, Władyslaw Pepera, Tadeusz Zając , Franciszek Kaźmierczyk, Ryszard Buziewicz i paru innych, stali się znani braci łowieckiej w całej Polsce.
Co uważasz za najważniejsze w łowiectwie?
- Kulturę. To ona zmienia nasz wizerunek. Od kiedy zaczęliśmy wychodzić z gumo filców, kultura łowiecka rozkwita jak dziewczyna, która z pąka przemienia się w kwiat. Powstał Klub Kolekcjonera i Kultury Łowieckiej. Niemal trzykrotnie zwiększyła się liczba festiwali muzyki myśliwskiej i konkursów sygnalistów. Coraz więcej kolegów kontynuuje prastare, piękne tradycje myśliwskie. Gazet mamy tyle, jak nigdy przedtem. Niestety wielu ich nie czyta, choć powinny być im bliskie, jak koszula ciału. Odbyły się trzy kongresy kultury łowieckiej. No, i myśliwi nie gęsi i swój język znają. Miło mi, że w tym nieco im pomogłem.
Słyszałem, że piszesz kolejną książkę.
- Możliwe, że okaże się hitem. Będzie w niej o nieznanych, najmocniejszych parostkach świata zdobytych w polskim łowisku i historii olbrzymiego obrazu A. Wiereusza-Kowalskiego, zniszczonego bardzo dawno temu. Z lektury książki dowiemy się o niezwykłych polowaniach i zdarzeniach z wilkami, rekordowych rozkładach oraz wielu innych ciekawostkach. Pracuję nie tylko w oparciu o własne archiwum. Czytam sterty pożółkłych gazet, przesiaduję w bibliotekach, myszkuję w zapiskach dawnych myśliwych… Pracy mam huk. Ale w Bieszczady pojadę, aby posłuchać rykowiska.
Rozmawiał Wojciech Rachwał (podczas targów HUBERTUS EXPO 2014 w Warszawie)
fot. Andrzej Wierzbieniec
Ps.
Wiesław Zieliński odszedł do Krainy Wiecznych Łowów w dniu 12.10.2015r
Był przyjacielem rodziny Rachwałów od ponad 25 lat.